podróż

SQ-A380

Powoli dochodzimy do opisywania wydarzeń z czasu rzeczywistego, jednak zanim przejdziemy do aktualności, chcielibyśmy jeden wpis poświęcić samej tylko podróży.

Lecąc do Australii trzeba zdecydować się na wybór odpowiedniego miejsca na przesiadkę, co determinuje też wybór linii lotniczych. Można lecieć na przykład  przez Dubaj, Koreę, Wietnam, Singapur… My zdecydowaliśmy się na lot Singapore Airlines z przesiadką w Singapurze z kilku powodów.

Przede wszystkim są to dobre, renomowane linie lotnicze z dobrą obsługą i wysokim komfortem podróży (co jest bardzo ważne na tak długiej trasie). Limit bagażu wynosi 25 kg, do tego dochodzi bagaż podręczny i torebka lub torba na laptopa. Pozytywna jest także możliwość odprawy na 24 godziny przed odlotem.

Poza tym, lotnisko Changi w Singapurze, przez które lata Singapore Airlines, to podobno najlepsze lotnisko świata, bardzo przyjazne dla pasażerów. Oferuje podróżnym bezpłatny dostęp do bezprzewodowego internetu, wiele dobrych sklepów, znajduje się tam basen (płatny, ale niedrogi), ogród motyli, wygodne miejsca do oglądania różnych programów telewizyjnych, miejsca do wypoczynku czy ucięcia sobie drzemki oraz całe mnóstwo kontaktów dostosowanych do wszystkich wtyczek świata, by swobodnie korzystać z urządzeń elektrycznych. Można tam niedrogo zjeść, zdeponować bagaż jeśli wybieracie się do centrum lub lecicie na wycieczkę. Jest to lotnisko obsługujące także tanie linie azjatyckie, co pozwoli Wam na wylot w jakieś ciekawe miejsce po drodze. Jeśli macie kilka godzin do zabicia, możecie udać się na bezpłatną, dwugodzinną wycieczkę po Singapurze organizowaną przez lotnisko. Ważna uwaga dla podróżników – wiza singapurska jest darmowa, jednak nie można przekroczyć granicy dwa razy w ciągu jednego dnia. Jeśli chcecie skorzystać z wycieczki, udajcie się do punktu obsługi przed przejściem przez kontrolę paszportową i odbiorem bagażu.

Naszą podróż rozpoczęliśmy lotem z Wrocławia do Kopenhagi. Spędziliśmy na tym lotnisku kilka godzin w strefie ciszy na wygodnych szezlongach. Tu lotnisko kopenhaskie mile nas zaskoczyło. Gdy leciałam do Australii dwa lata temu przez Londyn, nie było tam tak komfortowo, nie wspominając o przymusowej odsiadce ośmiu godzin na lotnisku w oczekiwaniu na kolejny lot, gdyż na mój mnie nie wpuszczono mimo zapasu czasu.

Z Kopenhagi wylecieliśmy do Singapuru. Samolot nie był zapełniony, więc mogliśmy wygodnie rozłożyć się na fotelach i przespać się trochę. Na pokładzie można było oglądać najnowsze filmy w indywidualnych “centrach rozrywki”, słuchać muzyki, grać lub śledzić dane geograficzne lotu, co z kolei bardzo interesowało Maćka.

W Singapurze od razu nadaliśmy bagaż na Bali (mile zaskoczyła nas możliwość nadania bagażu z tak dużym wyprzedzeniem), zdeponowaliśmy jedną z naszych walizek w przechowalni i przeszliśmy kontrolę paszportową. Czas na Changi spędziliśmy czas głównie śpiąc, choć oczywiście rozejrzeliśmy się po sklepach. Naprawdę opłaca się tam kupić sprzęt Apple, co też mieliśmy w planach w dalszej drodze do Australii.

Na Bali lecieliśmy z AirAsia – lot dla dwóch osób w obie strony z jedną walizką wyniósł nas niecałe 400 euro.

Kolejny raz znaleźliśmy się na lotnisku Changi. Tym razem spaliśmy mniej, bo byliśmy już dostosowani do zmiany czasu. Ponownie nadaliśmy bagaż Kupiliśmy komputer oszczędzając prawie 3000 złotych i wzięliśmy udział w loterii lotniskowej wygrywając 2 adaptery do wtyczek, parasolkę i kosmetyczkę. Czas zleciał nam szybko na chodzeniu po sklepach, oglądaniu telewizji i siedzeniu w internecie.

Changi-Airport

Lot do Sydney także nie był pełny, więc ponownie mieliśmy możliwość przespania się. Ponownie udało nam się obejrzeć fajne filmy, jednak rozsądek nakazywał zdrzemnąć się, gdyż do Australii przylatywaliśmy o 10.00 rano.

Przylecieliśmy szczęśliwie, nasze bagaże również. Niedawno kupione nowe walizki chroniły pokrowce kupione w internecie, dzięki czemu pozostały czyste (w przeciwieństwie do pokrowców, które jednak udało się wyprać). Pokrowce robiły furorę wśród innych pasażerów i chyba słusznie, bo ich kupno było naprawdę dobrym pomysłem.

W Sydney postanowiliśmy ruszyć do miasta, by drzemką nie rozbijać nowego rytmu dnia, ale o tym już chyba następnym razem…

money money money

australian_money

Podobno o pieniądzach się nie rozmawia, mamy jednak nadzieję, że nam wybaczycie. Dla każdego podróżnika jest to chyba jedna z podstawowych informacji i chcielibyśmy co ważniejsze (lub dziwniejsze) rzeczy wraz z ich cenami opisywać.

Drugie usprawiedliwienie owego mało eleganckiego zachowania to operowanie mało imponującymi kwotami:)

honeymoon – organizacja

suitcase-packed1

Wzięliśmy ślub w lipcu mając już wizę, zatem wiedzieliśmy, że pojedziemy do Australii w ciągu kilku miesięcy, dlatego też zdecydowaliśmy się odłożyć podróż poślubną do naszej wyprawy. Wpływ na naszą decyzję miały nie tylko ceny wyjazdów do niektórych krajów europejskich, ale także chęć skorzystania z okazji i odbicia w jakieś bardziej egzotyczne rejony w drodze do Australii.

Pozostał wybór terminów i poszukiwanie biletów oraz koordynacja całej podróży. Maciek rozpoczyna szkołę 30 września, zatem w Australii powinniśmy być najpóźniej 25/26 września, by móc się ogarnąć i rozeznać. Podróż poślubna miała trwać około tygodnia, zatem wyjazd ustaliliśmy na 18 września. Zarezerwowaliśmy bilety u agenta, pozostawiając sobie kilka dni na finalizację transakcji. Nasz wybór padł na Singapore Airlines, zatem wiedzieliśmy, że czeka nas międzylądowanie w Singapurze, skąd możemy szukać tanich połączeń do celu naszej podróży.

Przejrzeliśmy wiele lokalizacji, najpoważniejszymi kandydatami były Filipiny, Tajlandia i Bali. Ostatecznie wybraliśmy Bali, głównie z powodu pogody i bezpieczeństwa, a także ze względu na dobrą renomę tego miejsca wśród nowożeńców.

Połączenie lotnicze z Singapuru zapewnia kilku azjatyckich przewoźników, z których cenowo najlepiej wypada AirAsia. Są to tanie linie, jednak naszemu Ryanowi daleko do nich – choćby ze względu na możliwość zabrania na pokład bagażu podręcznego w postaci kabinówki ORAZ torebki lub torby na laptopa. Do tego koszt nadania walizki o wadze 20 kg to około 20 dolarów, więc nieco mniej niż pozostawienie bagażu w przechowalni na lotnisku. Zdecydowaliśmy się jednak nadać jedną z naszych dwóch walizek w obawie przed zgubieniem bagażu. W razie czego druga czekałaby na nas w przechowalni i odebralibyśmy ją w drodze do Australii.

Przejrzeliśmy wiele hoteli za pomocą wyszukiwarki trivago. Zależało nam na odrobinie luksusu – w końcu w podróż poślubną jedzie się raz!

Wybraliśmy Aston Bali Resort and SPA i możemy z czystym sumieniem polecić ten hotel wszystkim parom, które także chcą jechać na Bali. Cena była bardzo przyzwoita – głównie dzięki promocji znalezionej za pośrednictwem trivago.

Jeśli chodzi o koszty, to taki pobyt dla dwóch osób z przelotem z Singapuru, zakwaterowaniem i śniadaniami kosztował nas tyle samo, co wyjazd do Grecji dla jednej osoby do hotelu ***.

Grzechem byłoby nie skorzystać:)

co i jak

australian-visa

Australia siedziała nam w głowach od jakiegoś czasu, ale wiadomo, że wyprawy na drugi koniec świata na tak długo, nie załatwia się w miesiąc. Zaczęliśmy więc rozmyślać nad możliwościami, różnymi opcjami wyjazdu, by w końcu rozpocząć formalności.

Zdecydowaliśmy się na wyjazd na wizę studencką i zależną, gdyż jest to najprostszy sposób, który dodatkowo daje nam możliwość legalnej pracy na pół etatu. Nie jesteśmy zbytnio bogaci, więc procedurę, koszty szkół i bilety pokryliśmy z pieniędzy, które zaoszczędziliśmy sami i z tych, które dostaliśmy jako prezenty ślubne. Na miejscu chcemy utrzymywać się na bieżąco, co jest możliwe biorąc pod uwagę stosunek zarobków do kosztów życia.

Zatrzymajmy się może na chwilę na formalnościach. Wiza studencka może być wydana każdemu, kto chce uczyć się w Australii (niekoniecznie będąc studentem w swoim kraju). Stwierdziliśmy, że najlepiej zainwestować w kurs angielskiego, żeby Maciek także zdał jakiś certyfikat językowy (w planie jest CAE), który być może przyda mu się kiedyś w pracy lub w dalszych studiach w Europie. Tu pojawia się kwestia wizy zależnej. Jest to świetna możliwość zabrania ze sobą żony/partnerki, która ma takie samo prawo do pracy, jednak nie musi się uczyć na miejscu, co pozwala zaoszczędzić pieniądze na szkole. Taką właśnie opcję wybraliśmy – Maciek jest głównym aplikantem, Marta jedzie na doczepkę:)

Chcieliśmy wyjechać krótko po ślubie, żeby po drodze pojechać jeszcze w podróż poślubną (lecimy na Bali!), więc formalności zaczęliśmy załatwiać dużo wcześniej. Mimo, że jesteśmy parą bardzo długo, nie mieliśmy ochoty udowadniać tego w urzędzie imigracyjnym, ryzykując przepadnięcie sporej opłaty wizowej, gdyby coś poszło nie tak, dlatego też w lutym wzięliśmy ślub cywilny. Był on tak skromny, że nawet nasze babcie się nie pofatygowały, mając w planach zabawę na lipcowym weselu:)

Oficjalnie pobrani zleciliśmy agentowi przygotowanie wyjazdu: wybraliśmy i opłaciliśmy kursy w szkołach, złożyliśmy wniosek, zrobiliśmy badania medyczne i jeszcze przed naszym prawdziwym ślubem dostaliśmy pozytywną odpowiedź o wizie:)

Pozostało nam kupić bilety (to był bolesny wydatek!) i zaplanować naszą podróż poślubną. Lecimy 18 września!